Może przesadziłem nieco z tym tygodniem, ale kilka miesięcy, które pozostały do sezonu urlopowego to z pewnością czas wystarczający, żeby opanować podstawy rumuńskiego. Przy założeniu, że ktoś wybiera się w te wakacje właśnie do Rumunii, a nie na przykład do Łeby, nie przymierzając. O tym, że podstawowa znajomość lokalnego języka może okazać się niezwykle przydatna, nie muszę chyba nikogo przekonywać. Wierzcie mi, że zwykłe „Bună ziua” w konfrontacji z tubylcem potrafi zdziałać cuda. Mam nadzieję, że poniższy przegląd internetowych źródeł pozwoli zainteresowanym zapoznać się, w podstawowym choć zakresie, z najbliższym starożytnej łacinie współczesnym językiem, czyli rumuńskim. Czytaj dalej »
Rzeczywistość poza siecią istnieje i nie należy tego faktu ignorować. Na Wschód w czwartek po raz pierwszy wypłynął z bezpiecznej blogowej przystani, aby zaprezentować się w „realu”. Okazją ku temu była prezentacja „nawschodniego” przewodnika po Rumunii w Domu Kultury w Mikołowie. Doświadczenie to bez wahania mogę zaliczyć do pouczających. Czytaj dalej »
Było lato 2003. Było nas trzech, w każdym z nas inna krew, ale jeden przyświecał nam cel: spędzić wakacje w Rumunii. Udało się, ale nie to jest tematem tego tekstu. Chcę opisać, jak przekraczaliśmy granice na naszej drodze, a były to przejścia niebanalne. Czytaj dalej »
Każdy fan rocka dochodzi w pewnym momencie do wniosku, że słuchanie pieśni anglojęzycznych staje się nużące i sięga po kapele i języki bardziej egzotyczne. Jako że moje zainteresowania krążyły ostatnio w dużym stopniu wokół Rumunii, postanowiłem zainteresować się również muzyką rockową z tej części Europy. Efektem tego jest fascynacja trzema rumuńskimi kapelami, którą mam zamiar się z Wami podzielić. Czytaj dalej »
Po ponad dwóch miesiącach od naszego powrotu z Rumunii, dotarłem w końcu szczęśliwie do ostatniego odcinka Rumuńskich wspomnień. Po opuszczeniu gościnnego Vama Veche udaliśmy się na północ, w kierunku Konstancy. Naszym celem nie było jednak największe miasto Dobrudży, ale jedna z nadmorskich wiosek, Eforie Sud. Z tego miejsca do Konstancy jest jedynie kilka kilometrów, co bardzo nam odpowiadało pod względem logistycznym, jako że następnego dnia wcześnie rano musieliśmy wracać do Bukaresztu. Czytaj dalej »