maj 17, 2011
Wakacje krymskie – Symferopol
Ponieważ kolejne wakacje zbliżają się wielkimi krokami, najwyższy czas zamknąć wspomnieniowo zeszłoroczną wizytę na Krymie. Do opisania została mi jedynie stolica półwyspu, czyli Symferopol. Konia z rzędem temu, kto odwiedzi Krym i nie pojawił się w tym mieście przynajmniej dwa razy. My zaliczyliśmy je podczas dwutygodniowych wakacji trzykrotnie. Symferopol jest bowiem główną stacją tranzytową dla turystów zwiedzających Krym. Stąd podróż się zaczyna i tutaj się kończy, niezależnie od tego, jaki środek transportu wybierzemy.
Symferopol leży w centrum półwyspu, na skrzyżowaniu dróg prowadzących we wszystkich możliwych kierunkach, niby wielki miejski pająk pośrodku drogowej pajęczyny. To dlatego czasem, chcąc podróżować wzdłuż wybrzeża, turysta zmuszony jest porzucić obrany trakt i powrócić do stolicy aby tam znaleźć autobus, który w sensownym czasie dowiedzie go do celu.
Z czym kojarzy mi się Symferopol? Z dworcami, ale to dość oczywiste skojarzenie. Z nachalnymi taksówkarzami, ale tych na Krymie pełno. Oraz z olbrzymimi trudnościami w znalezieniu kwatery, co stolicę spośród innych miejscowości zdecydowanie wyróżnia. Spędziliśmy tam ponad dwie godziny telepiąc się autobusami z jednego miejsca na drugie. W każdym z tych miejsc miał stać hostel, w żadnym go oczywiście nie było. W końcu zatrzymaliśmy się w dworcowym hotelu, który miał jedną wielką zaletę – istniał. Z recepcją, pokojami, cenami i całą resztą.
Samo miasto nie jest ani specjalnie brzydkie, ani wyjątkowo ładne. Ot kilka ciekawszych architektonicznie ulic, dzień Rosji w disco klimacie i pomnik Lenina. Tyle żeby zabić jedno popołudnie oczekiwania na pociąg lub samolot. Zwłaszcza w powrotnej drodze Symferopol prezentuje się przygnębiająco. Wszak jeszcze dzień wcześniej spoglądaliśmy wieczorami na skalne masywy tonące w malowniczych zatokach Morza Czarnego…