mar 17, 2011
O rumuńskiej higienie dodatkowych słów kilka
Wpis niniejszy sprowokowany został postem na blogu Jak to w Rumunii, w którym to opisany jest stan higieniczny i estetyczny rumuńskiej rzeczywistości. Opisany, dodać trzeba, niezbyt pochlebnie. Nie jest moim celem polemizowanie z autorką, która Rumunię zna bardzo dobrze, ani też ze statystykami, które cytuje. Chciałbym jedynie pokazać nieco inną perspektywę. Punkt widzenia turysty, który objeżdża kraj w dwa tygodnie, zatrzymuje się w różnych miejscach i jada w różnych restauracjach.
Architektoniczne potworki
Zacznę od architektury. Otóż Rumunia w wielkiej ilości przypadków nie jest krajem pięknych miast. Widać to dobitnie na przykładzie Bukaresztu. W dużej mierze jest to jednak konsekwencja komunistycznej przeszłości i eksperymentów urbanizacyjnych Nicolae Ceauşescu. Konsekwencją są, na przykład, urocze małe cerkwie utopione w morzu blokowisk. Nie jest to miasto turystyczne w zachodnioeuropejskim znaczeniu tego słowa. Ma w sobie jednak coś dziwie pociągającego, co chyba spowodowane jest faktem, że jest to miejsce prawdziwe. Nie odmalowany na potrzeby turystów skansen, ale miasto z bogatą i niejednokrotnie bardzo trudną historią, którą widać na każdym niemal kroku.
Nieco inaczej sytuacja wygląda w miastach Transylwanii. Chyba ze względu na fakt, że góry ograniczają możliwości rozbudowy, stare miasta Brasova czy Sighişoary zachowały się w niezmienionym stanie. I tu, w przeciwieństwie do wielu innych rumuńskich miast, możemy korzystać w pełni ze wszystkich uroków miejskiej turystyki.
Biedna prowincja
Inaczej ma się oczywiście sytuacja poza dużymi miastami. Jest oczywiście biedniej, ale też mniej widać wpływ komunistycznych planistów. Trochę to, przy zachowaniu odpowiedniej skali, podobne do sytuacji w Polsce.
Specyficznym miejscem są wioski w Delcie Dunaju, gdzie (cytat za Jak to w Rumunii) „…już w ogóle XIX wiek. No ale tam musi tak być i tak jak jest, jest uroczo”. Trudno się nie zgodzić.
Higieniczny dramat?
Dane podane we wpisie „Higiena po rumuńsku” faktycznie nie napawają optymizmem. My podczas dwutygodniowej podróży nie spotkaliśmy się z większymi problemami natury sanitarnej. Nocowaliśmy w hostelach, pensjonatach, prywatnych kwaterach i nigdzie standard nie zszedł poniżej pewnego akceptowalnego poziomu. Podobnie jest w restauracjach, barach, sklepach itd. Oczywiście, jest nieco biednej niż w Polsce, ale moja ogólna refleksja jest taka, że Rumunia pod wieloma względami to właściwie normalny, europejski kraj.
Uprzejma dezorganizacja
Oczywiście nie każda sfera życia w Rumunii równa do standardów zachodnioeuropejskich. Faktem jest, wspominana przez autorkę „Jak to w Rumunii”, powszechna dezorganizacja i bałagan. Puste lub otwarte w dziwnych godzinach punkty informacji turystycznej, brak oznaczeń i rozkładów jazdy i szaleństwo na drogach to w Rumunii codzienność.
Te niedogodności potrafią w znakomity sposób turyście zrekompensować sami Rumunii. W większości są to ludzie niezwykle uprzejmi i chętni do pomocy. Potrafią wręcz sami zaczepić na ulicy zdezorientowanego turystę i zaoferować pomoc. Pisałem już zresztą o Rumunach na blogu, więc zapraszam do lektury. I do odwiedzenia Rumunii także.
Odnośnie wpisu „Higieniczny dramat?”
Byłam na Rumunii dwukrotnie i o ile zgodzę się z tym że jest to normalny europejski kraj, to też mam pewne zastrzeżenia odnośnie higieny. Tzn. w hotelikach jest porządnie, ale wystarczy zagłębić się na wieś. Mnie przerażały kibelki „na małysza”. Następna sprawa że Rumuni to straszni śmieciarze. Znacie takie miasteczko Borsa w górach Rodniańskich? bardzo ładnie położone, przez środek miasta przepływa potok, i mogłoby być to bardzo romantyczne miejsce gdyby nie tony śmieci w tymże potoku…
Pozdrawiam, Ania
http://www.tupagorektamdolina.pl/
Wiesz, Aniu,ze te „kibelki na malysza”, o ktorych piszesz ty, sa bardziej higieniczne, niz nasze, europejskie?
Eleno,
W sumie to zależy jak na to spojrzeć. Bo jeśli kibelek „na małysza” jest ceremiczny (czy jak to się nazywa, no z takiego materiału jak nasze) i podłączony do kanalizacji, to wsumie się zgodze, że jest bardziej higieniczny, ale jak masz wszystko z drewna, czy kamienia z wykopaną dziurą, i to niezagłęboką, to śmiem wątpić, czy to jest higieniczne – parę razy musiałam z takowego skorzystać, no więc robiłam to na bezdechu .
Pozdrawiam, Ania
http://www.tupagorektamdolina.pl/