lip 26, 2009
Wołyń. Pojednanie?
Zdaję sobie sprawę, że podejmując się publikacji tego wpisu wkraczam na teren niebezpieczny i grząski. Wydarzenia lat 1943-44 na Wołyniu są, wciąż jeszcze, dla wielu ludzi żywym wspomnieniem dawnych tragedii. Bieżąca polityka również niejednokrotnie nie jest wolna od trudnego dziedzictwa tamtych czasów. Nie jestem historykiem ani znawcą tematu a zasadniczym impulsem do napisania tego tekstu była książka „Wołyń 1943-2008. Pojednanie”. Jest to zbiór tekstów, które na przestrzeni lat ukazywały się w Gazecie Wyborczej. Zbiór, który mnie osobiście dał wiele do myślenia.
Fakty
Za rzecz najistotniejszą w tak trudnym temacie wypadałoby uznać odwołanie się do faktów. Zwłaszcza, że wciąż nie ma (i nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie) jednej prawdy historycznej w kwestii rzezi wołyńskiej. W związku z tym pozwoliłem sobie na mały internetowy eksperyment. Postanowiłem porównać strony ukraińskiej i polskiej Wikipedii dotyczące tamtych wydarzeń. Mój ukraiński, co prawda nie istnieje, ale porównanie liczby ofiar wydało mi się zadaniem wykonalnym i pozwalającym rzucić choć nieco światła na różne postrzeganie historii przez obie strony konfliktu. Okazało się, że liczby nie są tu konieczne. Polska strona o rzezi wołyńskiej wygląda tak:
Natomiast ukraińska tak:
Na szczęście historycy obu krajów są coraz bliżej uzgodnienia wspólnego stanowiska w kwestii wielu faktów dotyczących tych tragicznych wydarzeń. Co oczywiście nie oznacza, że panuje pełna zgoda. Wątpliwości budzi liczba ofiar, choć można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że było ich około 50-60 tys. po stronie polskiej i kilkakrotnie mniej po stronie ukraińskiej. Nie ma również zgody co do skali odpowiedzialności UPA za zbrodnie. Strona polska formułuje również zarzut, o swoistym „przemilczeniu” tematu w ukraińskiej historiografii, co patrząc na powyższy screen, wydaje się być jak najbardziej słuszne. Nie ma wątpliwości, że w latach 1943-44 doszło na Wołyniu do potwornych zbrodni, za które odpowiedzialni są dowódcy UPA kierujący akcjami, jak i uczestnicząca w nich ludność ukraińska. Tego nikt z autorów (Polaków i Ukraińców), pojawiających się na kartach książki, nie kwestionuje.
Przyczyny
O ile fakty (jakkolwiek by to było trudne) można i trzeba ustalić i jest to zadanie jak najbardziej wykonalne, to w kwestii ich interpretacji oraz rozłożenia akcentów sprawa już taka oczywista nie jest. Polacy, co zrozumiałe, kładą nacisk na same zbrodnie wołyńskie, podkreślając swoją rolę ofiar. Ukraińcy z kolei bardziej zwracają uwagę na przyczyny powstania sytuacji, która stała się zarzewiem konfliktu. Jak pisze Bohdan Osadczuk (mający wielkie zasługi na rzecz pojednania polsko-ukraińskiego) „Zrodzona z ducha wolności II Rzeczpospolita odmówiła wolności zamieszkującym jej nowe terytorium mniejszościom narodowym.” Ukraińcy traktowali polskie panowanie na etnicznie ukraińskich ziemiach niemal jak okupację (czy też po prostu jak okupację) a sama Polska w okresie międzywojennym robiła wiele, aby taki obraz utrwalić, min. prowadząc intensywną politykę polonizacyjną. Zwraca na to uwagę Wołodymyr Reprincew: „Chyba nikt nie podważy tego, że dramat polsko-ukraiński rozgrywał się na terenach etnicznie ukraińskich, że Polacy kolonialnie zniewolili Ukraińców. Trzeba by tu wymienić przykłady nacjonalistycznej polityki Polski: okupację Wschodniej Galicji i zachodniego Wołynia, niewykonanie uchwał Rady Ambasadorów o autonomii Galicji, ekonomiczny wyzysk, kulturalną i oświatową dyskryminację, pacyfikację, Berezę Kartuską itd.” W tym kontekście pojawia się pytanie, czy to wszystko może usprawiedliwiać zbrodnię. Oczywiście nie, ale może tłumaczyć powstanie okoliczności, które do niej doprowadziły. Maciej Stasiński ujął to następująco: „Polacy powinni zdobyć się na wysiłek spojrzenia na Ukraińców na Kresach w XIX wieku tak jak patrzą na samych siebie i swoje dzieje w czasach Bismarcka i Kulturkampfu w dawnym zaborze pruskim.”
UPA
Jedną z najbardziej drażliwych spraw jest stosunek obu państw do OUN i UPA. Polacy uważają żołnierzy Ukraińskiej Powstańczej Armii za zbrodniarzy, mając na uwadze to co stało się na Wołyniu w latach 1943-44. Ukraińcy patrzą na problem inaczej. Dla nich UPA była przede wszystkim organizacją walczącą o niepodległość ich ojczyzny i to ten fakt wysuwa się na pierwsze miejsce. I tu problem zdaje się nierozstrzygalny, bowiem nasi wschodni sąsiedzi będą ich czcić jako bohaterów narodowych, na co my, przez pamięć o ich ofiarach, zawsze będziemy patrzeć co najmniej z niesmakiem. Nadmienić od razu należy, że nie wszystkie oddziały UPA dopuszczały się zbrodni na Polakach. Wszystkie natomiast walczyły o wolną Ukrainę, nie tylko z oddziałami polskimi, ale także niemieckimi i sowieckimi. Dla dodatkowego ukazania złożoności sytuacji pozwolę sobie zacytować prof. Jarosława Hrycaka: „Dla Lwowa i zachodniej Ukrainy żołnierze UPA to bohaterowie (…). Dla wschodniej Ukrainy UPA jest natomiast grupą bandytów, zdrajców i kolaborantów.”
Pojednanie?
W długiej historii relacji polsko-ukraińskich niewiele jest takich okresów, kiedy obie nacje zgodnie współżyły. Teraz jednak wkroczyliśmy w okres naszych dziejów, który pojednaniu jak najbardziej sprzyja. Jak pisze Bohdan Osadczuk: „Współczesna Ukraina jest po raz pierwszy w historii nastawiona jest propolsko.” Warto byłoby tę sytuację wykorzystać i doprowadzić do pełnego pojednania obu narodów. A to nie może się odbyć bez wzajemnego zrozumienia, rachunku sumienia i wybaczenia. Niektórzy z nas, tak po stronie polskiej, jak i ukraińskiej, już to zrobili. W liście do Adam Michnika, Wiktor Juszczenko pisze: „(…)żaden cel nie usprawiedliwia śmierci niewinnych ludzi – dzieci, kobiet, cywilów. Takie metody walki zawsze i wszędzie muszą być potępione. Musimy powiedzieć zgodnie z chrześcijańskimi i ogólnoludzkimi zasadami etyki: <Wybaczamy i prosimy o wybaczenie>. Rozumiemy odpowiedzialność za niewinne ofiary wśród Polaków, mówimy: <Wybaczcie nam>.” To chyba pozwala wierzyć, że pojednanie jednak jest możliwe.
Wołodymyr Reprincew myli się. Ludobójstwo zwane przez niego „dramatem…” nie rozgrywało się na „etnicznie ukraińskich ziemiach”. Pamiętać należy, że te ziemie w XVII w. były w bardzo dużym stopniu wyludnione (najazdy tatarskie, kozackie). Ukraińcy to nie samosiejki, są przybyszami tak samo jak inni i nie koniecznie przybyli tu jako pierwsi.
Nie jestem ekspertem od historii Wołynia, ale z tego co wiem był to teren należący przez długie wieki do Rusi Kijowskiej, gdzie ilościowo dominowali Rusini a potem Ukraińcy. Kozacy zresztą też z ukraińskością mieli wiele wspólnego. I o to chyba chodziło Reprincewowi.
Pozdrawiam!
Ilu „ekspertów” tyle wersji historii. Bardziej skrajny przykład: jeden z ekspertów z Białorusi twierdzi, że coś takiego jak państwo o nazwie Ruś Kijowska to wymysł Moskali i w rzeczywistości nie istniało. Co do dominacji Rusinów…. hmmm. Na Śląsku dominowali Ślązoki, na Kaszubach – Kaszebi, a w Warszawie – Warszawiaki. O ukraińskości „Rusinów” zdecydowano od zewnątrz.
Nic nie może tłumaczyć tak potwornych zbrodni i nawet żeby wszystkie Osadczuki nie wiem jak kombinowali – nic tego nie usprawiedliwi.O żadnym pojednaniu nie ma mowy w sytuacji gdy rządzący tym państwem gloryfikują upowskich zbrodniarzy.