lip 26, 2009
Bracia Węgrzy na Wołyniu
Pisałem już swego czasu co nieco o przyjaźni polsko-węgierskiej. Czytając „Wołyń 1943-2008. Pojednanie” natknąłem się na akapity dobitnie świadczące o istnieniu takiego zjawiska. Nie jest to może temat na pełnoprawny wpis, ale z całą pewnością fragment, pochodzący z tekstu Lucjana Włodkowskiego, warty jest zacytowania.
„Nie można ocenić wydarzeń na Wołyniu w latach 1943-44, jeśli nie weźmie się pod uwagę roli, jaką odegrali Węgrzy. Chronili oni Polaków, dzielili się bronią. Stacjonujący w Jagodzinie 55. pułk honwedów bronił tamtejszej ludności. (…)
22 lutego 1944 r. w rejonie Włodzimierza Wołyńskiego doszło do walki oddziałów AK z Niemcami, którym pomagali Ukraińcy i pułk piechoty węgierskiej. Gdy Węgrzy dowiedzieli się, że walczą z Polakami, odeszli z pola bitwy.”
Przy całej swojej osobistej sympatii, Węgrzy i tak i tak nie mogliby angażować się w tą walkę, ponieważ sam polityka Horhy’ego wobec Polski opierała się na założeniu, że Węgrzy nie są w stanie wojny z Polską. A bazując na tym założeniu, przyjazne działania to już kwestia czasu:
- Wołyń, opisany przez Ciebie
- Powstanie Warszawskie, w którym oddziały węgierskie, odsunięte na tyły, były traktowane przez Niemców bardzo podejrzliwie (o, właśnie przypomniałem sobie „Eroikę” Munka
- los uchodźców z Polski po wrześniu ’39 ( http://www.polskieradio.pl/historia/artykul.aspx?id=69641 )
literówki, literówki
ponieważ sama polityka Horthy’ego – być powinno
To nie zmienia faktu, że jest to jakieś potwierdzenie dla istnienia zjawiska przyjaźni polsko-węgierskiej. Zresztą od „nie pozostawania w stanie wojny” do przyjaznych działań jest daleka droga. A Węgrzy tę drogę przeszli.