kwi 10, 2009
Rusałka – rosyjska premiera na Na Wschód
Jestem właśnie pod świeżym, bo liczącym zaledwie dzień jeden, wrażeniem filmu o wdzięcznym tytule „Rusałka„. A jest to wrażenie z gatunku tych przejmujących i mocnych, które w mojej głowie wątpliwości co do oceny filmu nie pozostawiają. Nadmienić od razu należy, że oceny jak najbardziej pozytywnej. Ma to wartość tym większą, zważywszy na fakt, że nie bardzo lubię kino w ogóle a szczegółowe jego odsłony (zwane dalej dla wygody filmami) oceniam zazwyczaj mocno krytycznie.
„Rusałka” jest filmem rosyjskim, co czyni z niej doskonałego kandydata na pierwszą filmową recenzję na Na Wschód. Jest to historia dziewczynki a potem młodej kobiety, która z nadmorskiej wioski, gdzie spędziła dzieciństwo, wyjeżdża do Moskwy. Tu, jak nietrudno się domyślić, dochodzi do zderzenia dwóch odmiennych zupełnie światów. Wrażliwa i uduchowiona Alisa zostaje rzucona w sam środek miejskiej dżungli. Po jakimś czasie poznaje oczywiście księcia z bajki. I nie byłoby w tym może nic specjalnie frapującego gdyby nie fakt, że książę upija się z zadziwiającą regularnością i ogólnie sprawia wrażenie człowieka psychicznie rozchwianego a momentami wręcz odpychającego. Prawdziwie rosyjska bajka.
Fabuły w całości nie będę oczywiście zdradzał, jest jednak dużo ciekawsza niż udało mi się w tych kilku zdaniach przedstawić. Tym jednak, co robi film, jest nie fabuła, a klimat. Doskonałe zdjęcia, sceny przepełnione symboliką, plus coś na kształt magii cały czas unoszące się w powietrzu. Tym samym realizm magiczny w słowiańskim wydaniu zaatakował mnie już po raz drugi w ciągu ostatnich kilku dni.
Wracając do samego filmu, mnie osobiście najbardziej poruszyła jedna scena. Alisa, na potrzeby pracy przebrana za wielki uśmiechnięty telefon komórkowy, nagle znajduje się w centrum ulicznych zamieszek. Wokół latają kamienie i leje się krew, a w rozwrzeszczanym i agresywnym tłumie przemyka głupio uśmiechnięta, nienaturalnych rozmiarów komórka.
Podsumowując, mamy tu do czynienia z dziełem (nie bójmy się tego słowa) kompletnym. Fabuła, narracja i klimat uzupełniają się nawzajem i składają w jedną całość. W bardzo dobrą całość.
P.S. Niestety obawiam się, że film dostępny jest tylko w małych kinach studyjnych. Zresztą jak cała masa dobrych filmów. Tak więc, aby obejrzeć „Rusałkę” miłośnicy popcornu i półgodzinnych reklam holywoodzko-bolywoodzkich produkcji przed seansem będą musieli wstręt swój przełamać i do takiego właśnie kina się udać.
[...] filmową Na Wschód już miał, dokładnie tutaj. I o ile poprzedni wpis kinowy był jak najbardziej “nawschodni”, to ten będzie [...]