wrz 4, 2009
Czy przez Jezusa żydowscy piekarze poszli z torbami? – "Księga Apokryfów"
Według Wikipedii apokryf jest tekstem niepewnego pochodzenia i autentyczności nawet jeśli owa nieautentyczność jest jedynie zamierzonym zabiegiem autora. Zbiorek Karela Čapka świetnie się w tę definicję wpisuje. Mamy tu kilkanaście krótkich historyjek, które w większości budzą jednoznaczne skojarzenia. Znamy przecież te historie, tylko może z nieco innego punktu widzenia. Czy też raczej z zupełnie innego.
W zbiorze Čapka pojawiają się antyczni bohaterowie, postacie znane z Biblii i kart historii. Nie są najczęściej jednak pierwszoplanowymi postaciami apokryfów, a nawet jeśli są, widzimy ich z zupełnie nowej perspektywy. Autor ściąga ludzi, bogów i bohaterów z wyżyn ich wyjątkowości i każe im taplać się w brudnej codzienności. Pokazuje rzeczy i sprawy zwykłe, które w normalnych warunkach w odniesieniu do tych pomnikowych postaci zwykle nie przychodzą nam na myśl. Właściwie naczelnym przesłaniem całego zbioru jest myśl (bardzo zresztą mi bliska), że w człowieku wiele się nie zmienia. Niezależnie od czasu historycznego sąsiad zawsze będzie plotkował, dziadek zrzędził a polityk gadał głupoty. Zabieg Čapka polega w istocie na zestawieniu tych faktów z historiami i ludźmi znanymi, którzy najczęściej pojawiają się w dużo poważniejszych okolicznościach.
Mnie osobiście najbardziej spodobało się opowiadanie o żydowskm piekarzu żyjącym w czasach Jezusa. Ten biedny człowiek stanął nagle w obliczu finansowej i zawodowej katastrofy na skutek działalności Jezusa właśnie. Nawet średnio rozgarnięty czytelnik domyśli się od razu, że chodzi o cudowne rozmnożenie chleba i ryb. To nieopatrzne działanie zaskutkowało drastycznym spadkiem cen pieczywa i wzrostem niezadowolenia klientów rozochoconych możliwością darmowej konsumpcji na masową skalę. Tym samym biznes naszego piekarza stanął na krawędzi opłacalności a sam piekarz znalazł się po stronie wrogów mesjasza, mimo sympatii jaką go wcześniej darzył. Wszak przesłanie przesłaniem i miłość miłością, ale coś do garnka włożyć trzeba.
Mimo ciekawego pomysłu, nie mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że książka Čapka bardzo mi się spodobała. Czegoś mi w niej brakowało, choć nie do końca jestem w stanie określić, czego. Nie bardzo wiem, do czegóż konkretnie mógłbym się przyczepić. W związku z tym na siłę czepiać się nie będę i „Księgę Apokryfów” jednak polecę, zwłaszcza że jest to pozycja do zjedzenia w jeden wieczór.