Granicę polsko-czeską przekraczamy, niemal jej nie zauważając. Kierujemy się na Trutnov, żeby tuż przed miastem skręcić w lewo. Pierwsze wrażenia: górskie drogi w Czechach są porządniejsze niż u nas, a przejazdy kolejowe lepiej oznakowane. W powietrzu unosi się świeży zapach gór i lasu. Gdzieniegdzie na łąkach, w równych rzędach leżą walcowate bele skoszonego siana. Droga nie jest szczególnie stroma i nasz mały bolid radzi sobie całkiem żwawo. Do czasu… Czytaj dalej »
Czeskie uzdrowiska każdemu niemal kojarzą się z najsłynniejszym z nich, czyli z Karlowymi Warami. Nie zawsze jednak, to co najbardziej popularne, jest najlepsze. Wręcz przeciwnie, reguła jest odwrotna. Dlatego właśnie będę Was przekonywał, że Karlowe Wary można sobie spokojnie odpuścić. Zwłaszcza, że całkiem niedaleko znajdziemy miłą, i spełniającą wszelkie wymogi kurortowości alternatywę – Mariańskie Łaźnie. Czytaj dalej »
Szwendając się tu i tam zawsze można natknąć się na cmentarz. Nie trzeba nawet szczególnie go szukać. Znane i odwiedzane przez rzesze turystów, ale też zapomniane, gdzieś na uboczu zarastające gęstą trawą. Poza dniem Wszystkich Świętych cmentarze mają w sobie spokój. Ilekroć tam trafię, zawsze budzi się we mnie refleksyjna natura. Można wręcz powiedzieć, że spacer pomiędzy grobami jest na swój sposób przyjemny. I to niezależnie od tego, w jakim kraju i mieście na cmentarz się trafiło. Czytaj dalej »
Skończyłem właśnie lekturę zbioru trzech powieści Karela Čapka („Hordubal”, „Meteor” i „Zwyczajne życie”). Rzecz nie zawsze porywająca, choć nie pozbawiona zalet. Ale dziś nie o tym. Na samym końcu bowiem, kilkanaście niemal stron od ostatniej karty „Zwyczajnego życia” zaskoczył i urzekł mnie Čapek czymś szczególnym. Otóż wyłożył w sposób metaforyczny, lecz niezwykle trafny, coś, co można bez większego wahania określić jako opis podstawowych założeń ludzkiej ontogenezy. Poczułem się niemal, jakbym znów był na studiach. Czytaj dalej »
Podróżując po Czechach co rusza natykaliśmy się na charakterystyczne zdobienia budynków. Najczęściej brązowe lub szare elementy na białym tle. Tematyka to najczęściej sceny z życia rycerzy i szlachty lub scenki rodzajowe. Choć zdarzały się również elementy bardziej abstrakcyjne. Wszystkie zdobienia łączyła technika wykonania i ogólna estetyka. Nieco później, wertując przewodnik znaleźliśmy nazwę tej techniki dekoracyjnej – sgraffito. Powstała już w starożytności, a swój rozkwit przeżywała we włoskim renesansie. Zakładam, że to właśnie z Włoch przywędrowała na ziemie czeskie i morawskie. I chyba dobrze się tu zadomowiła, bowiem budynki ozdobione sgraffito można tu znaleźć na każdym niemal kroku. Czytaj dalej »